Marlena, jak zwykle wpadła do mnie po szkole, o czternastej czterdzieści osiem. Dzisiaj było wybitnie punktualnie, co dało mi rzadki powód do uśmiechu. Z tą dziewczyną nie lubiłam spędzać czasu ze względu na fakt, że łaknęła moich pieniędzy. Zdarzało się, że sto złotych zniknęło z mojej ławy w pokoju, majtki z mojej szuflady uciekały, widziane potem na jej dupie.. Była złodziejką uzależnioną od swojego czarnowłosego chłopaka.
Popatrzyłam na jej brązowe włosy, gdzie nic mnie nie zdziwiło. Były przetłuszczone, miały nienaturalne odrosty. Oczy patrzyły łobuzersko na komputer, przy którym spędzi większość pobytu u mnie.
Typowo narzuciłam na siebie puchaty kocyk od babci i uważnie przyglądałam się koleżance. Nie miałam serca powiedzieć jej, by oddała mi wszystkie moje rzeczy, które potajemnie schowała do swojej torebki, nie miałam serca, by powiedzieć jej, by szła do domu, bo nie mam ochoty na jej towarzystwo. była samotna, ja też po części byłam, więc postanowiłam dać jej szansę. Dać sobie szansę na zmniejszenie poziomu bycia zdaną sama na siebie.
Marlena śmiała się, bo znowu rozmawiała z kimś przez kamerkę internetową, co mimo bycia ,,zajętą,, dawało jej frajdę. Często zdejmowała stanik, żeby dwudziestolatek patrzył na jej rzekome walory. Nie mogłam tego oglądać, wyszłam z pokoju- mojego pokoju, gdzie nie znałam swobody. Rodziców jak zwykle nie było w domu, młodsza siostra w przedszkolu, zaś brat u kolegi. Byłam pewna, że podkradał mi fajki, bo często zajeżdżał. Nie chciałam mówić tego mamie, bo z pewnością by mnie wydał, a tego chyba nie chciałam. Zadzwonił telefon po raz pierwszy od stu pięćdziesięciu lat. Utknęłam w bezsensownym dialogu ze znajomą z osiedla- prosiła, abym w końcu się ruszyła. Była to dobra okazja do pozbycia się Marleny. Delikatnie ją wyprosiłam dając jej dwadzieścia złotych, żeby było łatwiej- wyszła, tak jak się spodziewałam, bez sprzeciwu.
Pomalowałam oczy, jak zwykle na czarno. Wyszłam bez zadbania o strukturę skóry, zębów, oraz poobgryzanych z nerwów paznokci. Zobaczyłam przed blokiem pewnego chłopaka, który idealnie trafiał w mój gust. Przedstawił się, jako Marek. Uśmiechnęłam się ze wstydem, bo moje imię nie było tak.. piękne. Rozmawiałam z nim bardzo często. Jesteśmy kumplami i co gorsza chyba mi się podoba.
Karolina krzyczy : jeszcze! jeszcze! <3
OdpowiedzUsuń